Przekaż 1%
12.11.2008 Bez kategorii

Włochy 2012

Nasza pielgrzymka –  wrzesień 2012

22.09.2012 /sobota/

Rozpoczęliśmy naszą pielgrzymkę spotykając się o godz. 6, 30 na parkingu św. Krzysztofa w Limanowej. Pomimo dość zimnego poranka, wszyscy niecierpliwie czekaliśmy na rozpoczęcie podróży. Po spakowaniu bagaży i sprawdzeniu listy obecności, wyruszyliśmy w drogę :-).

Czytaj więcej

Galeria zdjęć

Pierwszym celem naszej podróży był Wiedeń, a tam Kahlenberg – miejsce, gdzie król Jan III Sobieski rozpoczął zwycięską bitwę z Turkami w 1683 roku. Tam też uczestniczyliśmy we Mszy św. – w kościele, w którym król Jan III Sobieski przed bitwą służył do Mszy św. jako ministrant.

Następnie ruszyliśmy w drogę do włoskiej miejscowości Loretto. Czekała nas cała noc w autokarze.

23.09.2012 /niedziela/

Rano obudziliśmy się już na ziemi włoskiej /oczywiście Ci, co spali, ale myślę, że większości się ta sztuka udała/. Po wyjściu z autokaru od razu poczuliśmy zmianę klimatu J słonecznie, gorąco – po prostu cudownie.

Loretto to miejsce, gdzie znajduje się Sanktuarium Maryjne, a w nim Święty Domek  (właściwie jego ściany, które zostały przywiezione z Ziemi Świętej do Europy przez krzyżowców). Jak mówi tradycja, w domku tym żyła Matka Boża i Pan Jezus. Te kilka chwil, które spędziłam w Domku, zapadły mi głęboko w serce. Szkoda, że nie można było zostać tam dłużej, ale oczekujących na wejście do domku, była długa kolejka. U podnóża Sanktuarium można było jeszcze nawiedzić cmentarz, na którym pochowano żołnierzy 2 Korpusu Polskiego gen. Andersa, którzy zginęli podczas walk o zdobycie Ankony w 1944 r. Jest to trzeci -co do wielkości – cmentarz polskich żołnierzy, poległych i pochowanych na ziemi włoskiej w czasie II wojny światowej.

Następnie wyruszyliśmy w drogę do Lanciano.  Znajduje się tam Katedra, w której miał miejsce Cud Eucharystyczny. Zdarzył się on w VIII stuleciu, w małym kościółku pod wezwaniem świętego Legoncjana. Podczas odprawiania przez mnicha Mszy św., po dokonanej konsekracji, hostia stała się Ciałem, a wino przemieniło się w żywą Krew, krzepnąc w pięć nierównych i rożnych, co do kształtu i wielkości grudek. Warto dodać, że współczesna medycyna wyklucza „fałszerstwo historyczne” lub manipulację i potwierdza nadzwyczajny charakter „zjawiska”. Cud z Lanciano pozostaje faktem niepodważalnym, ale i – z punktu widzenia dzisiejszej nauki – niewytłumaczalnym. W obliczu takiego cudu można z bólem serca uświadomić sobie, jak bardzo jesteśmy grzeszni, a mimo to Pan Jezus nie wahał sie przyjąć na siebie cierpienie, aby nas zbawić. To wszystko staje się tam takie realne…

W refleksyjnych nastrojach pojechaliśmy dalej do San Giovanni Rotondo. Tam zakwaterowaliśmy się w hotelu.

24.09.2012 /poniedziałek/

Rano po śniadaniu rozpoczęliśmy zwiedzanie miejsc związanych z pobytem  i działalnością św. Ojca Pio. Sanktuarium składa się ze starej części klasztornej i świątyni oraz nowego kościoła Matki Bożej Łaskawej (Santa Maria delle Grazie) konsekrowanego w 1959 roku. Po kanonizacji Ojca Pio, kiedy niewielki klasztor w San Giovanni Rotondo stał się jednym z najliczniej odwiedzanych sanktuariów świata, wybudowano dysponujący odpowiednią przestrzenią, nowy kompleks zabudowań sanktuaryjnych. Jego uroczyste otwarcie nastąpiło 1 lipca 2004 roku. Tam też uczestniczyliśmy we Mszy św. Przy sanktuarium działa również Dom Ulgi w Cierpieniu, jeden z najnowocześniejszych szpitali      w Europie.  Wszędzie tam czuło się obecność Ojca Pio i trochę cierpła skóra, kiedy się pomyślało, co też by on nam dzisiaj powiedział.  Oj, czy nie pogroziłby czasem palcem…?

Z San Giovani Rotondo wyruszyliśmy na Monte Casino, na którym znajduje się Cmentarz Żołnierzy Polskich. Bardzo czekałam na moment samego podjazdu na górę, na której znajduje się cmentarz. Przepiękne widoki i niesamowite wrażenia. Kiedy dotarliśmy do celu, zapadał już zmierzch. Byliśmy tam sami pośród 1072 mogił żołnierzy, poległych w bitwie pod Monte Cassino, w okresie od 11 do 19 maja 1944 roku. Pomodliliśmy się wspólnie i potem każdy miał chwilę na czas refleksji i zadumy. Kiedy opuszczaliśmy to miejsce, była już ciemna noc i znowu niesamowita droga pośród górskich serpentyn, a w dole światła miasta. Tym razem miałam wrażenie, że lecimy samolotem.

Późną nocą dotarliśmy do hotelu, znajdującego się nad samym brzegiem Morza Tyrreńskiego. Cały czas mogliśmy słyszeć jego szum, a niektórzy mieli widok z okien swoich pokoi na plażę. /Niektórzy w tym ja i Jadzia na kosze, ale to nic  – szum morskich fal i tak słyszałyśmy J/ No, ale nie było czasu na zachwyty. Szybka kolacja i do spania, bo wcześnie rano trzeba było wstać.

25.09.2012 /wtorek/

Po śniadaniu ruszyliśmy na zwiedzanie Rzymu. Oczywiście pierwsze kroki skierowaliśmy do Bazyliki św. Piotra. Tam nawiedziliśmy grób Ojca Świętego Jana Pawła II, słuchaliśmy opowiadania naszej Pani przewodniczki o historii powstania tej bazyliki, podziwialiśmy jej ogrom oraz przepiękne rzeźby i cały wystrój.

Po wyjściu z Bazyliki ruszyliśmy na podbój miasta, czyli skromny pielgrzymi posiłek /w naszym przypadku coś w rodzaju pizzy w malutkiej pizzeri, gdzie jak brzmiał napis jest: „Tanio jak w Biedronce”, dzięki czemu poczuliśmy się jak w Polsce/. Po konsumpcji jeszcze zakup pamiątek i powrót do hotelu.

26.09.2012 /środa/

Audiencja Generalna pod przewodnictwem Ojca Świętego Benedykta XVI.

Ponieważ do Rzymu mieliśmy ok. 60 km, więc tego dnia wyjechaliśmy dosyć wcześnie. Przybyliśmy na miejsce godzinę przed rozpoczęciem audiencji i ku naszej wielkiej radości, zostaliśmy wpuszczeni do samego przodu. Siedzieliśmy przed wszystkimi sektorami i z niecierpliwością, nie dowierzając własnemu szczęściu, czekaliśmy na przyjazd Papieża.     W końcu przyjechał i nie dość, że odkrytym pojazdem, to jeszcze jechał tuż koło nas. Niesamowite i niezapominanie przeżycie. Ja miałam szczęściem być już kilka razy na takiej audiencji, ale dla niektórych był to pierwszy raz. Potem wysłuchaliśmy słów Ojca Św., i otrzymaliśmy błogosławieństwo.

Po audiencji wybraliśmy się jeszcze na zwiedzenie  Bazylik:  św. Jana na Lateranie, Santa Maria Maggiore oraz św. Pawła za Murami. Każda z nich jest przepiękna, ogromna        i czuje się tam moc modlitwy, zanoszonej przez wiernych różnych krajów całego świata.

Po nawiedzeniu Bazylik pojechaliśmy do hotelu, aby coś przekąsić, przebrać się  i z powrotem ruszyć do Rzymu, na zwiedzanie nocą. I to również było wspaniałe przeżycie, oświetlony Rzym jest przepiękny. Przespacerowaliśmy się do Koloseum i poczuliśmy tam ducha historii.

27.09.2012 /czwartek/

Niestety nadszedł czas opuszczenia Rzymu i wyruszenia do Casci, a tam nawiedzenia Sanktuarium i Relikwii św. Rity. Bardzo czekałam na ten moment. Raz, że nigdy tam nie byłam, a dwa – św. Rita jest bardzo ważną osobą w moim życiu. Św. Ryta z Cascii, włos. Margherita Lotti, Rita ur. 1381 (?) w Roccaporena w gminie Cascia, zm. 22 maja 1457 w Cascii – augustianka, stygmatyczka i święta Kościoła katolickiego. Papież Urban VIII w roku 1628 zatwierdził kult Rity. Uroczystej kanonizacji dokonał w roku 1900 papież Leon XIII. Sarkofag z jej ciałem, nienaruszonym do dziś, znajduje się w Bazylice – Sanktuarium w Cascii. Miejsce to przyciąga wielu pielgrzymów z całego świata.

Po modlitwie przy Relikwiach św. Rity, pojechaliśmy dalej. Tym razem celem naszej wędrówki był Asyż. Tam nawiedziliśmy Bazyliki: św. Franciszka oraz św. Klary a także Matki Bożej Anielskiej. Sam Asyż to miasteczko niezwykłe, położone na południowy wschód od Perugii, w regionie Umbria, w prowincji Perugia. To malownicza miejscowość o pięknej i starej zabudowie, umieszczona na wysokim wzgórzu. Pomimo dużej ilości kamienia,  z którego miasto jest zbudowane, nie brak tutaj też przepięknej roślinności. A wszystko tak skomponowane ze sobą, że tylko stać i podziwiać. To tyle o miasteczku, ale przecież prawdziwy nasz cel to bazyliki:

Bazylika św. Franciszka (wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO) – z relikwiami św. Franciszka i cyklami fresków Cimabue, Giotta i Pisano.

Bazylika św. Klary – z relikwiami św. Klary

To kolejne miejsca, w których na chwilę czas się zatrzymał i nasze myśli skierowaliśmy ku Bogu. Jakoś to tak jest, że jak się jest wysoko w górach, to człowiek ma wrażenie, że jest bliżej Boga. Szkoda, że nie mogliśmy tam zostać dłużej. Niestety trzeba było wyruszyć do hotelu, na ostatni nocleg przed długim powrotem do kraju.

28.09.2012 /piątek/

W kolejny, już przedostatni dzień, pojechaliśmy do Padwy. Tam zwiedziliśmy romańsko – gotycką Bazylikę Św. Antoniego. Wewnątrz znajduje się grób św. Antoniego Padewskiego (Antoniego z Padwy). Święty Antoni Padewski należy do najpopularniejszych świętych Kościoła katolickiego. Pokochali go wierni na całym świecie, gdyż zawsze był blisko codziennych ludzkich problemów. Za życia niósł pomoc i pociechę wszystkim potrzebującym. Miarą czci, jaką został otoczony, jest fakt, że jego kanonizacja nastąpiła już rok po śmierci.

Kolejny przejazd to Wenecja. Oczywiście popłynęliśmy tam statkiem. Było już za późno na wejście do Bazyliki św. Marka, ale pospacerowaliśmy po wąskich uliczkach Wenecji, zobaczyliśmy wąskie kanały i pływające po nich gondole. Wenecja to przepiękne miasto na wodzie, z dziesiątkami zabytków, bogatą architekturą pałacyków i kościołów.

Gdzieś koło północy wróciliśmy do autokaru i wyruszyliśmy do Austrii, do ostatniego celu podróży.

29.09.2012 /sobota/

Kiedy rano przebudziliśmy się w autokarze, nie mieliśmy wątpliwości, że to już koniec naszego pielgrzymowania. Za oknami mgła i ziąb, wdzierający się do autokaru. Co prawda to jeszcze nie była Polska, ale klimat Austrii jest zbliżony. Znaleźliśmy się w Mariazell. Austriackie Mariazell to jeden z najsłynniejszych ośrodków Kultu Maryjnego w Europie Środkowej. Sanktuarium położone jest w Alpach Wschodnich, u podnóża gór Styrii, gdzie króluje Matka Boża Narodów Słowiańskich — Mater Gentium Slavorum — zwana także Wielką Matką Łaskawą Austrii i Możną Panią Węgier. Tam uczestniczyliśmy w ostatniej na naszej pielgrzymiej drodze Mszy św.

I tak oto zakończyła się nasza wędrówka. Wieczorem przyjechaliśmy na limanowski rynek, gdzie czekali już na nas nasi najbliżsi. Zmęczeni, ale pełni wrażeń, wróciliśmy do domów.

Mam nadzieję, że w ten sposób zdołałam przybliżyć naszą pielgrzymkę tym, którym nie było dane wybrać się razem z nami. Oczywiście to tylko skromna relacja, bo gdybym chciała napisać więcej, to musiałaby wyjść z tego książka, a przy moich skromnych zdolnościach literackich,  nie byłaby ona zbyt porywająca J.

Pozdrawiam serdecznie Wszystkich Pielgrzymów oraz całą Wspólnotę CYRENEJCZYKA.

Dziękuje serdecznie Wszystkim, którzy bezinteresownie mnie oraz wszystkim niepełnoprawnym, pomagali w tej podróży.

/Maria Pasiud/