Przekaż 1%
02.12.2020 Bez kategorii

Zmarł ks. Stanisław Olesiak SVD

1 grudnia w nowosądeckim szpitalu zmarł przyjaciel osób niepełnosprawnych, kapłan, werbista ks. Stanisław Olesiak. – Mimo niepełnosprawności jeździł, spotykał się z osobami niepełnosprawnymi. Jemu zwierzali się z najgłębszych tajemnic. Mimo choroby był zawsze uśmiechnięty. W czasie I Sądeckiego Dnia Godności Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną w Starym Sączu w 2017 roku dziękował Bogu, że dał mu to, co uznał za dobre dla niego – czytamy na stronie tarnowskiej redakcji Gościa Niedzielnego.

Msza św. z wprowadzeniem ciała do kościoła będzie w piątek 4 grudnia o godz. 15 w Trzetrzewinie. Msza św. pogrzebowa odbędzie się w sobotę 5 grudnia br. o godz. 11 w kościele parafialnym w Trzetrzewinie.

Tak śp. ks. Stanisława wspomina Pani Ala:

Ojciec Stanisław był moderatorem osób niepełnosprawnych w okręgu sądeckim, a potem na prośbę niepełnosprawnych ze Starego Sącza, spotykał się również z nimi i tam odprawiał im Msze św. Kiedy już bardzo cierpiał, sugerowałam, że może zrezygnowałby z wyjazdu do Starego Sącza, lecz wtedy usłyszałam: „ALUSIA, KTO TĄ MOJĄ BIDOTĄ SIĘ ZAJMIE?”. Więcej nie pytałam.

Był człowiekiem modlitwy i cierpienia. Zachorował na malarię, będąc na misjach w Afryce, miał też stwardnienie rozsiane oraz wiele innych chorób, które pojawiały się z czasem. Za swoją pracę i ogromne serce na rzecz niepełnosprawnych otrzymał w 2004r. brązową statuetkę CYRENEJCZYKA, w 2006r. – srebrną, a w 2014 r. złotą – przyznane przez Kapitułę Cyrenejczyka pod przewodnictwem ks. biskupa Andrzeja Jeża. Był bardzo szczęśliwy i wdzięczny za to wyróżnienie.

Znałam długo Ojca Stanisława, dziękuję Bogu że postawił Go na mojej drodze. Kiedy Go poznałam, chodził jeszcze o kulach, mieszkał w Nowym Sączu. Jednak potem siły opadły, zamieszkał ze swoimi rodzicami, bratem Julkiem i bratową Marysią w Trzetrzewinie. Do końca byli Jego podporą w cierpieniu i trudnościach dnia codziennego. Był im ogromnie wdzięczny za pomoc, mówił, że gdyby nie oni, to nie mógłby czasami opuścić swoich czterech ścian. Spotykałam Go na spotkaniach integracyjnych jak również prywatnie. Podziwiałam Jego siłę i tą ogromną chęć bycia z ludźmi, szczególnie w ostatnich latach swojego życia. Kiedy był z nimi, tryskał radością, poczuciem humoru, nie okazywał cierpienia; chyba że ktoś go dobrze znał, to nieraz było widać zmieniającą się twarz. Czasem rozmawialiśmy o Jego cierpieniu. Pewnego razu, kiedy byłam u niego w domu, widać było ogromne cierpienie. Modlił się z Różańcem w ręku. Mówił, że przychodzą takie chwile, kiedy już nie daje rady. Wtedy w jednej ręce trzyma Różaniec, a drugą ręką grozi Bogu i kłóci się z Nim. Przed jego oknem stała Figura Matki Bożej i Ją prosił o pomoc. Kiedy cierpienie stawało się coraz cięższe, wtedy więcej się modlił, nie odbierał telefonów i nie chciał z nikim rozmawiać, odmawiał Różaniec kilka razy dziennie. Pytałam, jak to robi. Jak może się skupić w takim bólu, bo mnie myśli czasem uciekały od modlitwy. Mówił mi wtedy: „Módl się dalej, bo to szatan działa, a my nie możemy się mu poddawać”. To była Jego ogromna wiara. Czasem dzwoniłam, lecz gdy był słaby, ciężko było go zrozumieć. Wtedy mówił, że oddzwoni, jak trochę ulży cierpienie.

Wyjazdy na spotkania w okręgu Sądeckim były w ostatnich latach całym – można powiedzieć – Jego sensem życia. Przed spotkaniem oszczędzał siły, żeby mógł na nie przybyć. A była to dla niego ciężka wyprawa, po której przez parę dni musiał znowu regenerować siły. Żartował, że obecnie funkcjonuje od wyjazdu do wyjazdu. To była jego radość – spotkania z przyjaciółmi, których przecież znał bardzo dobrze i kochał. Oni to wiedzieli i kiedyś jedna z uczestniczek powiedziała: „ Gdyby nie nasz Stasiu, to ja bym już nie jeździła. Ciężko mi się zebrać, czasem zimno w kościele i człowiek boi się o zdrowie, ale kiedy widzę Jego cierpienie, to się wstydzę i przyjeżdżam dla Niego”.

Dziękuję Bogu za takich ludzi jak OJCIEC STANISŁAW. Dziękuję również za to, że już Bóg skrócił mu to ogromne cierpienie. Przedtem modliliśmy się za siebie nawzajem, a teraz będę modliła się do Niego – niech nas wspiera z góry.