Spotkanie
Deszczowe, czerwcowe popołudnie. Do jednego z mieleckich domów kolejno podjeżdżają samochody. Ot, takie spotkanie towarzyskie. Gospodyni i pomysłodawczyni spotkania jest osobą niepełnosprawną. Dodatkowo od kilu lat problemy zdrowotne nie pozwalają jej opuszczać łóżka.
Dlatego to my przyjechaliśmy, żeby spotkać się w jej gościnnym domu. Znamy się kilkanaście lat, niektórzy z nas jeszcze dłużej. Widujemy rzadko – raz na kilka miesięcy albo lat. Czasem kontaktujemy się internetowo czy telefonicznie. Pamiętamy o sobie. Co nas łączy? Oaza dla osób niepełnosprawnych i wolontariuszy w Kąclowej. Tam, spędziliśmy kilka a rekordziści kilkanaście wyjazdów wakacyjnych. W to deszczowe, czerwcowe popołudnie przyjechaliśmy z różnych miejsc: Mielca, Krakowa, Bochni, Limanowej, Dębicy, Norwegii, Republiki Środkowoafrykańskiej, Wyskitnj. Każdy z nas ma zupełnie inną codzienność, inne obowiązki, inną sytuację życiową.
Trudno ubierać w słowa coś co jest w serduchu. A ten czas oazowy, znajomości, relacje, przyjaźnie są zdecydowanie bardziej w sercu – niż w zawodnej i selektywnej pamięci. Bo żeby śmiać się np. z mycia zębów – bez zębów – żeby ta sytuacja była komiczna a wyśmiewająca niepełnosprawność – to trzeba wejść z tym człowiekiem w relację. Taką relację, która jest otwarta na człowieka. I wtedy nie będzie to politowanie, niańczenie, słodzenie – tylko prawdziwa, realna, autentyczna więź. Czytając świadectwa, relacje osób uczestniczących w podobnych wyjazdach z osobami niepełnosprawnymi, często powtarza się stwierdzenie: to trzeba przeżyć, trzeba tam być, trudno to przełożyć na słowa. Równie często powtarza się, że znajomości tam zawarte trwają wiele lat.
Ale żeby tak było, żeby te znajomości, przyjaźnie trwały – trzeba tylko jednego: OTWARTOŚCI i drugiego: DYSTANSU- do samego siebie.
Drodzy niepełnosprawni, wolontariusze, siostry zakonne, klerycy, kapłani!
Nie bójcie się otwartości! Cytując za papieżem Franciszkiem: wstańcie z kanapy, ubierzcie buty – i idźcie do ludzi!
Do różnych ludzi!
Oazowi „rezerwiści”